Leniwa zimowa sobota

        Zima to moja  ulubiona  pora  roku. Bo narty, bo kuligi, . . Z RZSem  zimowe  sporty wydają  się  być niedostępne.  Mój  lekarz  kazał mi wybić  sobie  z głowy  narty zjazdowe, biegowe oraz bieganie.  Jakoś  nie  mówię  mu  o moich małych  grzeszkach.  Wczoraj  byłam na nartach i jak tylko staw skokowy  poukłada się  korzystnie w bucie  narciarskim to śmigam bez umiaru.  Wczoraj  było  średnio.  Bolało  bardzo  a ja się wkurzałam że  coś  mnie ogranicza. Skończyło  się na  20 km i winku grzanym  w schronisku. 
     Dzisiaj  plan jest  taki.  . . Biegówki, Labrador  i w las.  Ruch. Musi  być  ruch. Uwielbiam  to uczucie  palenia  przemrożonej buzi  po powrocie  do  domu. A Labrador  chyba  wie  jaki dzień  tygodnia, bo od rana  chodzi  za mną  z blaganiem  w oczach. Zdaje się  mówić : idziemy? No to idziemy  czy nie idziemy?! To jest mój  osobisty  motywator  ruchu. 

Skończyło się na 6 kilometrach. Zakładanie torów biegowych z 6 miesięcznym labradorem : bezsensu. Biegła oczywiście po moich śladach robiąc ogrooooomne dziury. Ale jak jej nie zabrać😅.
A ile radości jak upadłam.... Mogła zaparkować na mojej głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 RZS- towarzysz mego życia , Blogger